Nasze książki dostępne już w formie e-booków! Zapraszamy do naszego sklepu po elektroniczne lektury, które kupicie szybciej i taniej niż wersje papierowe.
Autor: Agnieszka
18-21 maja Warszawskie Targi Książki!
Od czwartku do niedzieli zapraszamy do odwiedzenia Warszawskich Targów Książki na Stadionie Narodowym, a tam stoiska Motyli Książkowych (nr 108/D19), na którym znajdziecie „Do zobaczenia, synku” i „Kroniki Iony”.
Żałoba…
„…Żałoba
rozpięta
od samej góry daleko w dół
od samego wierzchu daleko w głąb
dochodząca z dna
zupełna
przejmująca
ciemna i ciężka
zatopiony
wciągnięty
przez
gęstą
najczarniejszą może najcichszą przeszywającą
kłującą dziurawiącą
raniącą
porażającą
ciosem
stratą
jak igła
dokładna i surowa
groźna coraz bliższa szczytu
albo
przełomu
skrajny
niepokój umysłu
chory
wszechogarniający
od dawnego bereven
do dzisiejszego
obrabować
ograbić
ogołocić
obedrzeć
pozostawić z niczym”
G. Floyd, Do zobaczenia, synku
Książka do kupienia w naszym sklepie.
… szybko, proszę szybko!…
„Dwadzieścia po trzeciej rozległ się dzwonek do drzwi. Zniecierpliwiło mnie to trochę, bo ktoś dzwonił natarczywie i głośno, a przecież ostrzegałem dzieci, żeby nie hałasowały w czasie popołudniowej drzemki maluchów. Pomyślałem, że zaraz otworzę i pouczę tego kogoś, jak należy się zachowywać. Bardzo się jednak myliłem. Młody, przystojny człowiek krzyczał rozhisteryzowanym głosem:
– O mój Boże, szybko, proszę szybko! Chyba potrąciłem wasze dzieci!
Puściłem się pędem na górę, żeby zostawić małą Nicole z Thérèse. Thérèse zdążyła już coś usłyszeć i zaczynało się jej
zbierać na płacz.
– Nie! – powiedziałem do niej stanowczo. – Nie ma mowy. Bierzesz Nicole i zostajecie tu na górze.
Zbiegłem po schodach i wypadłem na dwór. Na środku jezdni stał samochód. Dalej, na trawniku przed domem leżało dwóch naszych chłopców – David i Johnny.
Młody kierowca odchodził od zmysłów. Wbiegłem z powrotem do domu, wykręciłem 911 i podałem nasz adres.
– Dwóch chłopców potrąconych… – meldowałem.
Potem pobiegłem na górę, krzycząc do Maureen:
– Kochanie, natychmiast wstawaj! Chłopcy zostali potrąceni!
I znów pognałem na zewnątrz.
(…)”
Iona Hostel
Na północnym krańcu Iony, oddzielony skrawkiem łąki od plaży, stoi niewielki, parterowy dom o zielonych ścianach. Jest lekko oddalony od drogi ciągnącej się wzdłuż wschodniego brzegu wyspy, otoczony zielenią traw docenianych przez stadka tutejszych owiec. To Iona Hostel – miejsce niezwykłe, cichy azyl, przyjazne schronisko. Z okien, zwłaszcza z tego wykuszowego w jadalni, roztacza się widok na morze – czasem spokojne, z falami mieniącymi się słońcem, częściej – ciemne i wzburzone. Wchodząc do hostelu trzeba zdjąć buty – nie ma tu stałej obsługi, więc goście jak we własnym domu sami dbają o czystość. Sami też szykują posiłki w obszernej kuchni. Nieraz ktoś siedzi akurat obok przy długim, drewnianym stole lub przegląda przy kominku różnojęzyczne książki z małej biblioteczki. Warto zaprosić go do rozmowy przy kubku gorącej herbaty, bo to na pewno ktoś interesujący – podróżnik, co zatrzymał się tu przejazdem albo stary bywalec odwiedzający to miejsce regularnie. Warto zamienić parę słów z Johnem Macleanem – spokojnym, życzliwym gospodarzem tej spokojnej, ustronnej przystani. Potem – wciąż boso – można pobiec po miękkiej murawie nad wodę. Zazwyczaj lodowata, więc kąpiel jedynie dla odważnych. Plaża za to pełna muszli i kamyków – tylko zbierać. Może uda nam się wspiąć na przybrzeżną skałę, by patrząc na zachód, czekać aż opadająca mgła odsłoni dalekie kształty Eilean Annraidh…
http://www.ionahostel.co.uk/