Opublikowano Dodaj komentarz

Iona Hostel

Na północnym krańcu Iony, oddzielony skrawkiem łąki od plaży, stoi niewielki, parterowy dom o zielonych ścianach. Jest lekko oddalony od drogi ciągnącej się wzdłuż wschodniego brzegu wyspy, otoczony zielenią traw docenianych przez stadka tutejszych owiec. To Iona Hostel – miejsce niezwykłe, cichy azyl, przyjazne schronisko. Z okien, zwłaszcza z tego wykuszowego w jadalni, roztacza się widok na morze – czasem spokojne, z falami mieniącymi się słońcem, częściej – ciemne i wzburzone. Wchodząc do hostelu trzeba zdjąć buty – nie ma tu stałej obsługi, więc goście jak we własnym domu sami dbają o czystość. Sami też szykują posiłki w obszernej kuchni. Nieraz ktoś siedzi akurat obok przy długim, drewnianym stole lub przegląda przy kominku różnojęzyczne książki z małej biblioteczki. Warto zaprosić go do rozmowy przy kubku gorącej herbaty, bo to na pewno ktoś interesujący – podróżnik, co zatrzymał się tu przejazdem albo stary bywalec odwiedzający to miejsce regularnie. Warto zamienić parę słów z Johnem Macleanem – spokojnym, życzliwym gospodarzem tej spokojnej, ustronnej przystani. Potem – wciąż boso – można pobiec po miękkiej murawie nad wodę. Zazwyczaj lodowata, więc kąpiel jedynie dla odważnych. Plaża za to pełna muszli i kamyków – tylko zbierać. Może uda nam się wspiąć na przybrzeżną skałę, by patrząc na zachód, czekać aż opadająca mgła odsłoni dalekie kształty Eilean Annraidh…

http://www.ionahostel.co.uk/

Opublikowano Dodaj komentarz

Iona

Chodząc pomiędzy krzywymi, omszałymi nagrobkami na przyklasztornym cmentarzu Iony, który według tradycji jest miejscem wiecznego spoczynku władców Szkocji, nie mogłam nie pomyśleć o innej książce i o innym bohaterze. Dorothy Dunnett, autorka niezwykłego cyklu  powieściowego o szesnastowiecznej Szkocji „The Lymond Chronicles” porzuciła kiedyś na chwilę renesansowa Europę i w 1982 roku za bohatera swojej kolejnej opowieści zatytułowanej „King Hereafter” wybrała historycznego Macbetha, który ponoć spoczywa na tym cmentarzu…

Jest w tej, kipiącej od historycznych wydarzeń książce, jeden fragment poświęcony Ionie.
Mamy rok 1034.
„ A monastery to which kings came for burial, or even a pilgrimage, was likely to be very rich. Unerringly, the Vikings had found and sacked it, waited for the altar-silver to accumulate, and sacked it again until, mournfully, the monks had packed their belongings and crossed the sea back to their saint’s native Ireland, where the monastery of Kells opened its arms to become the new home for the church of Columba.” (Dorothy Dunnett, “King Hereafter”, Vintage Books 1998 str. 121).

Gdy Thorfin z Orkadów, przyszły Macbeth, wkraczał na scenę historii w początkach drugiego tysiąclecia, Iona już była legendą, a materialne dziedzictwo Kolumby leżało w gruzach…