Opublikowano Dodaj komentarz

Kto chce „chcieć”?

Autor „Namiętnego małżeństwa” stawia tezę, że powszechny problem niskiego pożądania w wieloletnich związkach bierze się w znacznym stopniu z braku chęci do „chcenia” partnera/partnerki. Pragnienie konkretnych zachowań seksualnych nie jest tym samym, co pragnienie osoby. Jak w opisywanym przez Davida Schnarcha przypadku Carol i Warrena, spadek zainteresowania seksem po stronie męża wiązał się z wzrastającą rolą, jaką żona odgrywała w jego życiu. Powielając niejako schemat swojej relacji z uzależnioną od alkoholu matką, Warren próbował „zaizolować” się przed bólem, jakiego mógłby doświadczyć w wypadku odejścia/śmierci żony, którą jednocześnie coraz bardziej kochał i szanował. Wybrał więc wycofanie zamiast zaangażowania. Jak pisze autor „osoby, które nie chcą chcieć, nie są w stanie znieść bezbronności wpisanej w świadomy wybór partnera”. Na pierwszy rzut oka taka diagnoza wydaje się absurdalna: skoro kogoś kochamy, jak to możliwe, że jednocześnie próbujemy się przed nim „ukryć”? Kluczem jest omawiana przez Schnarcha teoria różnicowania, czyli zachowywania niepowtarzalnego, unikalnego „ja” w relacji z kochanymi osobami.

 

Opublikowano Dodaj komentarz

Namiętne małżeństwo. Miłość, seks i bliskość w stałych związkach.

Namiętne Małżeństwo. Miłość, seks i bliskość w stałych związkach. David Schnarch

To nie jest kolejny poradnik o tym, jak w 10 krokach pozbyć się rutyny i nudy w wieloletnim związku, jak na nowo obudzić namiętność i po latach wspólnego życia nadal cieszyć się udanym seksem. To raczej opowieść o tym, jak głębiej wejść w relację z partnerem/partnerką  i odbudować więź poprzez zmierzenie się z własnymi lękami, samokonfrontację i – ostatecznie – zaufanie samemu sobie. Namiętne małżeństwo stawia zaskakującą tezę, że drogą ku większej intymności w małżeństwie nie są coraz dalej idące kompromisy, komunikowanie potrzeb i poświęcanie siebie „dla dobra związku”, ale zachowanie własnego „ja” i gotowość do podjęcia ryzyka, jakim jest bycie adwokatem samego siebie. Odrębność w relacji  nie oznacza egoizmu, a „trzymanie się siebie” jest jednym z przejawów wewnętrznego rozwoju. Ten zaś leży u źródeł prawdziwej miłości i namiętnego małżeństwa.

Opublikowano Dodaj komentarz

Gregory Floyd

Gregory Floyd – amerykański teolog, lider katolickiej wspólnoty „People of Hope”, ojciec wielodzietnej rodziny. Jest absolwentem Brown University, Seton Hall University i Harvard Business School. Pracował jako misjonarz świecki w Anglii oraz Irlandii. Wcześniej związany z organizacją przedsiębiorców katolickich „Legatus”, obecnie pełni funkcję prezesa Tri-County Scholarship Fund, funduszu stypendialnego gromadzącego środki na rzecz dzieci z ubogich środowisk.

Książka „Do zobaczenia, synku” (oryginalny tytuł „A Grief Unveiled”) została wydana w roku 1997, dwa lata po śmierci Johna-Paula, sześcioletniego synka Gregory’ego i Maureen Floydów.  Jej drugie amerykańskie wydanie, wzbogacone o dodatkowe rozdziały („Piętnaście lat później”) ukazało się nakładem Wydawnictwa Paraclete Press w 2012 roku.

Książka do kupienia w naszym sklepie.

41xt7rhff5lOkładka drugiego wydania  „Do zobaczenia, synku” Paraclete Press, 2012

Opublikowano Dodaj komentarz

Do zobaczenia, synku

Okładka

Gdy liczy się przede wszystkim sukces, przebojowość i zaradność łatwo przeoczyć tych, których dotyka coś, z czym poradzić sobie trudno lub wręcz nie można. Śmierć bliskiej osoby, śmierć dziecka potrafi zepchnąć nas w izolację, utratę wiary, depresję. Książka Gregory’ego Floyda, który stracił w wypadku sześcioletniego synka, pokazuje, że jednak nie musi tak być. Świadectwo ojca prowadzi nas szlakiem żałoby – od zupełnej ciemności, poprzez trudną akceptację, aż do chwili, kiedy powrót siły i nadziei okazuje się możliwy.

To książka nie tylko dla tych, którzy sami doświadczyli dramatycznej straty, ale także dla tych, którzy im towarzyszą – członków dalszej rodziny, przyjaciół, duszpasterzy. Autor odważnie wprowadza nas w intymne rejony smutku, bezradności i obaw, ale równie odważnie odsłania przed nami swoje poszukiwanie wiary, sensu i prawdziwego pocieszenia.

„Do zobaczenia, synku” to cenna lektura również dla zbolałych i wątpiących, których dotknęło inne nieszczęście niż śmierć bliskiego. Książka ta, wskazując na wartość rodziny i wspólnoty, odkrywa, że ból nie musi być bezsensowny, przygnębienie nie trwa wiecznie, a więzi z bliskimi trafią pokonać nawet ostateczną rozłąkę.

Kup książkę w naszym sklepie.

  Lektura tej znakomitej pozycji da wiele światła każdemu rodzicowi, któremu trudno unieść cierpienie po stracie swojego dziecka. Może też stać się szczególnie pomocna dla tych, którzy po doznanej tragedii, obrazili się na Pana Boga i przestali z Nim rozmawiać.     

    Stanisław Górski, OP

====================================================================

„Do zobaczenia, synku” to książka mocna, przejmująca, pozbawiona sentymentów i do bólu szczera. Niemal na wzór sakramentu mówi o rzeczach strasznych i wspaniałych i ma siłę je uobecnić.

Dr Peter J. Kreeft, Profesor Boston College

====================================================================

 Niezależnie od tego, w jakich okolicznościach miała miejsce tragedia, rodzice przeżywają to samo: kolejne etapy żałoby, nieodwracalne zmiany w postrzeganiu świata, Boga i spraw wiary, sensu życia…

Książka Gregory’ego Floyda to nie fikcja literacka, to rzeczywistość…

Kasia i Kamil, rodzice po stracie Hani

 

Opublikowano Dodaj komentarz

Chleb, owsianka i nie tylko

tekst alternatywny

Pierwsze skojarzenie kulinarne ze Szkocją? Owsianka. (Dla innych whisky). Także w wersji wytrawnej, o czym opowiadał w jednym ze swoich programów Robert Makłowicz: kiełbaski, mleko, śmietanka, płatki owsiane, pory. I jeszcze chlust whisky. Brzmi nieco ekstrawagancko, ale smakuje wybornie. Jak piszą autorzy „Ze świata Celtów” (Myles Dillon, Nora K. Chadwick PIW, Warszawa 1975) „chleb i owsianka stanowiły normalny pokarm, ale na ucztach podawano wołowinę i wieprzowinę; pito piwo (…), także miód, (…) wino jedynie przy wielkich okazjach”. Bohaterowie „Kronik…” też ucztują: „…wędzona ryba z położonego poniżej jeziora i słone ostrygi; pieczone prosię i gotowana cebula, duszone w maśle pory i selery; świeży chleb i rozmaitość serów” (str. 145). No i to najpiękniejsze zdanie, zgroza dla wegetarian: ” …Aedan wbił zęby w trzecią już porcję glazurowanego miodem prosięcia” (str. 147). Dziś w Szkocji czy Irlandii ciężko byłoby zapewne trafić na taki rarytas, a przecież pochodząca z XII wieku  Księga z Leinster  kryje w sobie  „Sagę o prosięciu Maca Da Tho”. Nic to, spróbujcie koniecznie haggis!

Chcesz lepiej poznać Szkocję? Kup książkę.

zdjęcie: http://www.welcometoscotland.com

Opublikowano Dodaj komentarz

Królowa, kochanka, wojowniczka

W „Kronikach Iony. Wygnaniec” ciekawi są nie tylko główni bohaterowie. Trzy kobiety – Eithene, Ama i Domelch – mają silne osobowości, są dzielne, sprytne, nieustępliwe, choć każda na swój sposób. Pierwsza z nich – wyniosła królowa, druga – towarzyszka-powiernica i trzecia – przebiegła wojowniczka. Albo inaczej: pierwsza – piękna manipulatorka, druga – wierna kochanka, trzecia – odważna dyplomatka. Każdą z nich można scharakteryzować naprawdę rozmaicie, bo to postaci barwne, wielowymiarowe, dynamiczne. Średniowieczni mężczyźni, średniowieczne kobiety – ale wszyscy jakby znajomi, wcale nieodlegli…
Chcesz lepiej poznać Szkocję i jej historię? Kup książkę.

Opublikowano Dodaj komentarz

Pangur celtycki kot

Okazuje się, że w dawnych wiekach ceniono nie tylko najbardziej imponujących przedstawicieli kociej rodziny, np. lwa, któremu św. Hieronim, według legendy, wyciągnął cierń z łapy. Pewien mnich ze średniowiecznej Irlandii znalazł podobieństwo między sztuką pisania a sztuką łapania myszy…Poniższy wiersz napisany został w IX wieku, a do nas przemówił w tłumaczeniu Ernesta Brylla i Małgorzaty Goraj-Bryll.

MNICH I JEGO KOT
Ja, mnich, z kotem mym Pangurem
Każdy mistrzem w swojej sztuce
Pangur z myszy łupi skórę
A ja ryję się w nauce

Spokój co się w księgach mości
Wolę niźli sławę dźwięczną
Pangur ciszy nie zazdrości
Bo ma swą niewinną zręczność

I nie męczy nas szperanie
Gdy siedzimy mrucząc w domu
Boć to nasze polowanie
Niedostępne byle komu

Taki to los biednej myszy
By w pazury kotu wpadła
Jak litera którą piszę
Wpada w sieci abecadła

Pangur dojrzy okiem bystrym
Każdą szparkę na polepie
I ja prawdy wiem wieczyste
Choć nad manuskryptem ślepię

Jemu pysk z radości świeci
Gdy mysz łapką swą wygrzebie
Ja, gdy słówko złowię w sieci
Też uśmiecham się do siebie

Tak żyjemy rok za rokiem
I w tej spółce nam przyjemnie
Każdy tropi swoim tropem
Radujemy się wzajemnie

Kot jest mistrzem – ani słowa
I zna swoje ścieżki własne
Ja też wiem jak popracować
By rozświetlić, co niejasne

Ze zbioru

„Eire. Wiersze irlandzkie VI-XIX wiek”
wydanego przez Bibliotekę Telgte, ISC s.c., Poznań 2004.
Serdecznie dziękujemy Autorom przekładu za zgodę na opublikowanie tekstów na naszej stronie – Wydawnictwo Kropla.

Opublikowano Dodaj komentarz

Modlitwa świętego Kolumby na wygnaniu w Iona

Modlitwa świętego Kolumby na wygnaniu w Iona

Tak… stanąć na tej wyspie… Na ostrym urwisku

I widzieć morza ciemne rozlewisko

Najpierw ciche i nagle fale dźwigające

A o wielkich wędrówkach Bogu śpiewające

Tak, trzeba poznać przypływu wołanie

I odpływu uparte, tajemne znikanie

Widzieć jak wodorosty giną w grzywach piany

I słyszeć, że z Irlandii zostałem wygnany…

* * *

Więc modlę się do Pana co nad światem włada

I w niebach kryształowych wśród aniołów siada

I jest Panem ciemnego odpływu wygnania

I nadzieją na rychłe przypływu witania

Więc modlę się do Pana aby znów pozwolił

Cudowną Księgę Psalmów smakować dowoli

Nakarmić głodną duszę…

I znów na kolanach

Na ziemi kraju mego chwalić pieśnią Pana

 

Z tomu: Eire. Wiersze irlandzkie VI-XIX wiek. Przełożyli: Ernest Bryll, Małgorzata Goraj-Bryll,

Biblioteka Telgte, ISC s.c., Poznań 2004.

 

Tę i inne modlitwy/wiersze znajdziesz w „Kronikach Iony”.

Opublikowano Dodaj komentarz

Celtowie

Co wydało mi się najbardziej celtyckie w całej celtyckiej Szkocji? Las. Dębowe zagajniki – dla mnie druidzkie gaje. Z pokrywy mchu, którego kolor jest samą esencją zieleni, i który przypomina gigantyczną gąbkę, wyrastają skromne dęby o wąskich, wygiętych wiatrami pniach, oblepione srebrnoszarymi porostami. Trawa, mech, paprocie, drzewa. Nic pomiędzy. Jeśli akurat nie pada, słońce, przesłaniane co chwila wędrującymi od strony morza chmurami, wprawia w ruch cały ten sceniczny obraz. I jak tu nie oczekiwać, że zza najbliższej omszałej skały wyłoni się jakiś druid? A jeśli nie druid, to z pewnością można liczyć na kolejną owcę….